Rok 2024 był dla mnie bardzo nasycony wydarzeniami, choć nie związanymi z podróżami. Wyjazdów zagranicznych było tym razem niewiele, za to prawie co weekend wyjeżdżałam w góry. Myślałam już, że nie odwiedzę w tym roku żadnego nowego kraju, ale jeszcze na koniec roku się udało. Tym razem nie samodzielny wyjazd z KikaTur, ale wczasy z Rainbow razem z mamą w Tunezji. Był to bardzo spokojny, relaksujący pobyt, ale jednak potrzebny.
Dzień 1
Przylot

Na lotnisko w Katowicach wyjeżdżałyśmy bardzo wcześnie rano z domu, bo o 4 rano. Podróż przebiegła kilkoma środkami lokomocji z przesiadkami, przez co się nie dłużyła, ale lekko stresowała, czy wszystkie połączenia się zgrają. To był właściwie jedyny wymagający naszej logistyki moment w tej podróży, bo po przybyciu na lotnisko i odprawie przeszliśmy już pod opiekę biura. Lot trwał niecałe 3 godziny i po południu wylądowaliśmy na wyspie Djerba w Tunezji. Tam odebrała nas rezydentka i autokarem przejechaliśmy do naszego hotelu Royal Karthago (przebywał w nim swego czasu prezydent Aleksander Kwaśniewski).

Zakwaterowanie mieliśmy w domkach w lokalnym stylu, które tworzyły małe osiedla. Hotel otacza pięknie urządzony i zadbany ogród, regularnie podlewany. Na terenie hotelu znajdował się główny budynek z recepcją, restauracją, holem handlowym i centrum spa. Na zewnątrz można było korzystać z basenu lub odpoczywać na plaży. Wyżywienie all inclusive mieliśmy w głównej restauracji. Mama była pierwszy raz na takim wypoczynku i bardzo jej to odpowiadało 🙂 w Tunezji nie trzeba było się obawiać „klątwy faraona”. Jedzenie było świeże i smaczne i nie szkodziło.


Dzień 2
Plażing
Z samego rana poszłam na spotkanie organizacyjne z rezydentką, gdzie otrzymałam bilety na wykupione przed wyjazdem wycieczki fakultatywne. Jest to opcja dostępna przez internet oraz na miejscu (ale wtedy droższa). Miałyśmy więc zagospodarowane dwa dni na wycieczki, a w pozostałe dni czekało nas plażowanie 😉 przyjechałyśmy tutaj złapać trochę słońca w listopadzie, więc niemal w każde południe leżakowałyśmy na plaży, a kilka razy weszłyśmy do niezbyt już ciepłego morza.



Po południu wybrałyśmy się na spacer wzdłuż plaży. Mijałyśmy nieczynne w sezonie zimowym hotele i łodzie rybackie. Na piasku znajdowałyśmy niewielkie muszle i utoczone w kulki morskie algi. Okolica jest bezpieczna i spokojna.



Dzień 3
Wrota Sahary – wycieczka objazdowa
Podczas tej wycieczki zwiedzaliśmy wiele interesujących miejsc, pierwszym z nich był Ksar Metameur i jego ufortyfikowane spichlerze zbożowe z XVI wieku, typowe dla architektury berberyjskiej. Obecnie popada w ruinę, jednak nadal można podziwiać spory kompleks.


Odwiedziliśmy również górską wioskę Berberów w Toujane, gdzie do dzisiaj w górach mieszkają rdzenni Berberowie plemienia Tamazight. Mogliśmy ją oglądać z punktu widokowego w górach Matmata, nazywane „krainą troglodytów” ze względu na tradycyjne, wydrążone w skale domostwa zamieszkane przez Berberów.



Nie jestem fanem „Gwiezdnych Wojen”, ale była okazja odwiedzenia pleneru filmowego, mieszczącego się w berberyjskim domu wydrążonym w skale. Muzeum można znaleźć przy hotelu Sidi Idris. Wstęp wynosi zaledwie 1 dinar.


Jadąc dalej wsdłuż gór Matmata zatrzymaliśmy się przy kolejnym domu. Tradycyjny berberyjski dom jest wydrążony w skale i niewidoczny z drogi. W dawniejszych czasach miało to chronić mieszkańców przed najeźdźcami. Na dziedziniec domu wchodzi się ukośnym tunelem. Z półkolistego dziedzińca rozchodzą się niewielkie pomieszczenia z wyciosanymi w kamieniu wnękami. Na tyle domostwa hodowane jest bydło i niekiedy rosną pojedyncze palmy daktylowe. Mieszkańcy wytwarzają miód rozmarynowy oraz sprzedają tłoczoną przez siebie oliwę.





Najciekawszym miejscem odwiedzonym tego dnia było Ksar Ghilane, najbardziej wysunięta na południe oaza w Tunezji. Znajdował się tam ogromny gaj palmowy, który można było oglądać z wieży widokowej. Po posiłku ludzie podzielili się na mniejsze grupy i część jeździła na quadach, inni dosiedli wielbłądów, a pozostali (jak my) poszli zwiedzać największą pustynię świata.


Sahara jest piaszczysta w zaledwie 30 %, w tym rejonie jest pokryta prawie pomarańczowym piaskiem. Większość jej obszaru jest kamienista, gdzieniegdzie wypasane są owce i spacerują wielbłądy. My zaledwie dotknęliśmy skrawka pustyni, ale i tak ten widok piachu po horyzont robi niezapomniane wrażenie.



Dzień 4
Plażing
Niewiele mogę zapisać z tego dnia, bo oddałyśmy się błogiemu lenistwu po wczorajszej podróży. Poprzedniego wieczoru na wyspie spadł deszcz, co było wydarzeniem godnym odnotowania, gdyż w Tunezji dni deszczowych jest zaledwie 10-12 w roku. Ochłodziło się nieco i wiatr rozpędzał chmury po niebie, ale nie przeszkadzało to nam w zażywaniu kąpieli słonecznej, trzeba było jedynie się osłonić od wiatru.
Dzień 5
Autentyczna Tunezja
Po śniadaniu wyszłyśmy na spacer poza nasz hotel, idąc wzdłuż drogi. Na wprost mieszczą się sklepiki z pamiątkami, ceramiką i artykułami spożywczymi. Zostawiłyśmy sobie jednak zakupy na inny dzień.

Po drodze zaobserwowałyśmy zbiór oliwek pod jednym z drzew: mężczyzna ściągał owoce czymś w rodzaju grabi, a kobiety zbierały je na rozłożoną pod drzewem płachtę.

Zauważyłyśmy też osobliwą „stację benzynową”, czyli baniak, z którego do kanistrów nalewano bezpośrednio tańszą benzynę, sprowadzaną z Libii. Właściciel nie był zadowolony, że fotografujemy jego zakład.

Tunezja nie posiada dobrego systemu wywozu śmieci, przez co opakowania i resztki przewalają się wszędzie przy drogach i domach. Podczas przejazdu wczoraj widziałyśmy wprawdzie ogrodzony teren, który funkcjonował jako wysypisko śmieci, ale nie rozwiązuje to większego problemu.

Odbiłyśmy od drogi asfaltowej i skierowałyśmy się ku wybrzeżu. Tam spotkałyśmy spacerującego pana z Gdańska, z którym odbyłyśmy przyjemny spacer i pogawędkę o podróżach.


Dzień 6
Djerba – objazd wyspy i Explore Park

Podczas tej wycieczki objazdowej mieliśmy okazję zapoznać się z dziedzictwem kulturowym tej części Tunezji, tworzonym przez Berberów, Turków, Żydów, Włochów i Hiszpanów. Najpierw odwiedziliśmy Etnograficzne Muzeum Tradycji i Kultury Djerby, które przedstawiało głównie tradycje ślubów i wesel tunezyjskich.



W tym samym mieście odwiedziliśmy także zakład garncarski, w którym odbyła się prezentacja wyrobów z gliny.


Kolejnym punktem programu była wizyta w synagodze La Ghriba, najstarszej w Afryce Północnej czynnej synagodze żydowskiej. W synagodze do dziś przechowywane są zwoje najstarszej Tory na świecie.



Obok synagogi znajdowała się rozlewnia perfum i olejków, gdzie można było kupić swój ulubiony zapach.

Djerba Hood to artystyczna wioska, pełna ciekawych i kolorowych murali. To miejsce stało się prawdziwą galerią sztuki, w której nietrudno się zgubić.




W stolicy wyspy Houmt Souk odwiedziliśmy lokalny targ (souk), gdzie arabskim zwyczajem mogliśmy potargować się przed dokonaniem zakupów (przypraw, pamiątek czy ceramiki). Ja nie lubię targowania, więc najchętniej wyszukiwałam sklepy z określonymi cenami i tak trafiłyśmy na bardzo tanią ceramikę. Mama natomiast była w swoim żywiole – sprzedawcy zagadywali jak umieli: po polsku, angielsku lub niemiecku, nakłaniając nas do kupowania.



Na koniec wycieczki pojechaliśmy do Djerba Explore Park. Po obiedzie zwiedziliśmy kompleks składający się z Muzeum Lalla Hadria z imponującą kolekcją sztuki z krajów islamu z całego świata, a następnie skansen, w którym zobaczyliśmy typowe gospodarstwo djerbańskie, berberyjskie, budynki gospodarcze i magazyny.





Dla nas największą atrakcją parku była farma krokodyli nilowych z Madagaskaru z imponującą liczbą 600 osobników. O tej porze znajdowały się już w stanie zimowej hibernacji, leżąc nieruchomo na brzegu sadzawki. Tylko niektóre zwierzęta przemieszczały się ospale do wody. Krokodyle mogą dożyć 65 lat i w ciągu życia wymieniają im się zęby nawet kilkanaście razy!
Oprócz krokodyli oglądaliśmy też legwany i żółwie.




Dzień 7
Shopping

W przedostatni dzień naszego pobytu postanowiłyśmy wydać wszystkie dinary i poszłyśmy na zakupy do sklepów naprzeciwko hotelu. Po wczorajszych zmaganiach z targowaniem w Houmt Souk z ulgą powitałam stałe ceny, które okazały się niewygórowane. Nabyłyśmy komplety ceramiki, lokalne przyprawy i oliwę, harisę w puszce i tubce oraz daktyle. Mama wybrała sobie także skórzane pantofle i kilka pachnących dezodorantów w kostce.

Resztę popołudnia spędziłyśmy na plaży, korzystając z chwil niezbyt wietrznej pogody. Pozostało się tylko spakować i dobrze wyspać przed wyjazdem.

Dzień 8
Powrót
Znów musiałyśmy wstać w środku nocy i wyjechać na lotnisko. Żegnały nas krople deszczu, który padał w nocy.

Powrót do Polski był szybki i bezproblemowy, tylko mama została zatrzymana do kontroli przez służby celne w Polsce. Na szczęście wszystkie zakupione pamiątki były dozwolone i bez przeszkód opuściłyśmy lotnisko. Pamiętajcie, aby nie kupować lokalnego nabiału ani mięsa, wracając do Europy!
Byłyśmy zadowolone z tej formy wczasów, czyli spokojny pobyt w hotelu i dwie wycieczki fakultatywne. Dla mnie może mało dynamicznie, ale za to można było się zupełnie zrelaksować. Była to dobra ucieczka od szarości jesieni w Polsce.
_______________
Więcej zdjęć: https://photos.app.goo.gl/CaX3sugrJrz81Rf59
Hotel Royal Karthago
Wycieczki fakultatywne:
Wrota Sahary
Djerba – objazd wyspy i Explore Park