Rumunia: Fogarasze i Transylwania

Przyznaję się, że broniłam się przed wyjazdem do Rumunii. Kiedy rok temu objeżdżałam samochodem Bałkany, byłam od Rumunii o rzut kamieniem przez Dunaj. Patrzyłam na lasy, jadąc drogą wzdłuż granicy serbsko-rumuńskiej i korciło mnie, żeby skręcić na drugą stronę przez jakiś most, ale powtarzałam sobie, że takie zaliczenie kraju się nie liczy, że jest tam więcej do zobaczenia. Odkładałam też wyjazd i w tym roku, ale chyba cały instagramowy podróżniczy światek zjechał tego lata na eksplorowanie Transalpiny i Trasy Transfogaraskiej. Po kilku dniach wahania wreszcie zapisałam się na górską wycieczkę z PTTK Sanok i tak w nocy z 22/23 sierpnia wjechałam autokarem do Rumunii jako kraju #49 na mojej liście.

Wschód słońca w Rumunii po całonocnej podróży autokarem z Polski

23 sierpnia, środa
Vf. Laitel 2390 m

Od granicy do naszego punktu startowego nad jeziorem Bâlea tego dnia wędrówki jechaliśmy jakieś 7 godzin. Autokar wspinał się mozolnie w górę drogi 7C, zwanej też Trasą Transfogaraską. Jest to jedna z najbardziej malowniczych i spektakularnych dróg górskich w Karpatach Południowych, w najwyższym punkcie osiąga wysokość 2042 m n.p.m. Została wybudowana w latach 70. ubiegłego wieku na polecenie komunistycznego dyktatora Rumunii Nicolae Ceaușescu.

Drogę pokonuje się powoli ze względu na liczne zakręty, jest także niedostępna w zimie ze względu na opady śniegu.

Trasę Transfogaraską upodobały sobie także… niedźwiedzie, które wychodzą na drogę i oczekują na jedzenie. Podczas przejazdu kolejnego dnia na południe zobaczyliśmy 10 niedźwiedzi, w tym niedźwiedzicę z małymi. Niedźwiedzi nie wolno dokarmiać!

Pierwszy dzień naszej górskiej wyprawy nie należał do najłatwiejszych. Byliśmy po całonocnej podróży autokarem z Polski do Rumunii, a pogoda nad jeziorem Bâlea była upalna, ponad 30 stopni. Trasa Transfogaraska doprowadziła nas na sporą wysokość (2030 m) i dzięki temu nie było aż tak wielkiego przewyższenia (wyobraźcie sobie taką drogę w Polsce na Kasprowy Wierch!).

Pomimo zmęczenia zdobyliśmy zaplanowany na ten dzień szczyt i zeszliśmy potem dolinką do schroniska. Dystans tego dnia wynosił 14 km.

Góry Fogaraskie należą do Karpat Południowych i mają podobny charakter wysokogórski jak Tatry. Jest jednak jedna zasadnicza różnica: nie ma tutaj dzikich tłumów ludzi na szlakach. Można się cieszyć widokami i nieogarnioną przestrzenią w absolutnym spokoju.

24 sierpnia, czwartek
Vf. Arpasu Mare 2468 m

W drugi dzień wspinaczki upał nieco zelżał, co znacznie ułatwiło wędrowanie. Ponownie wystartowaliśmy spod jeziora Bâlea, kierując się tym razem szlakiem w stronę jeziorka Capra. Krótkie przejście przez niewielkie przewyższenie i ukazało nam się kilka namiotów rozbitych nad jeziorkiem.

Trawersując zbocze góry dotarliśmy do ciekawej formy skalnej zwanej Oknem Smoków, skąd grupa się rozdzieliła, część grupy zeszła dolinką do Trasy Transfogaraskiej, a większa część poszła dalej przez grań z łańcuchami. Na kolejnej przełęczy wycofały się kolejne osoby…

Ostatecznie zdobyliśmy szczyt Arpasu Mare w połowie początkowego składu. Niestety nadciągająca chmura znacznie ograniczyła widoczność i po kilkunastu minutach odpoczynku wygoniła nas ze szczytu. Chwilę pózniej po zejściu rozpościerało się już błękitne niebo… to są góry, tego nie przewidzisz.

Cała trasa jednak (12 km) była warta wysiłku. Przestrzeń, widoki, parada chmur – niezapomniane.

25 sierpnia, piątek
Moldoveanu 2544 m
Vistea Mare 2527 m

Wejście na najwyższy szczyt Rumunii i Karpat Południowych było ukoronowaniem naszej górskiej wyprawy z PTTK. Już o 5 rano ruszyliśmy busikami do doliny Stana lui Burnei, do której prowadziła wąska, w większości szutrowa droga wzdłuż rzeki.

Przed 8 rozpoczęliśmy mozolną wspinaczkę z wysokości 1400 m po dość stromej ścianie. Po zdobyciu ściany znaleźliśmy się w rozległej kotlinie, skąd oba szczyty: najwyższy Moldoveanu i trzeci najwyższy w Rumunii Vistea Mare były już niemal na wyciągnięcie ręki.

Dalsza wspinaczka była czystą przyjemnością, a o widokach nie muszę nawet mówić, bo przejrzystość była doskonała.

Vistea Mare – trzeci najwyższy szczyt Rumunii
Widok na Moldoveanu
Na dachu Rumunii 🙂

Mocno obciążające kolana było strome zejście w dół, ale była to już ostatnia prosta. Przeszliśmy tego dnia 14 km.

Żeby nie było tak kolorowo: nasza grupa była w większości „przeczołgana” przez wirusowe dolegliwości żołądkowe, co odbiło się na kondycji. Wszyscy jednak, którzy tego dnia zdecydowali się pojechać w góry, zdobyli szczyt.

26 sierpnia, sobota
Curtea de Arges, Sybin, Turda

Rumunia to nie tylko góry, ale również wiele pięknych zabytków architektury. W trakcie kilkudniowej wycieczki odwiedziliśmy także kilka miast.

Dwie noce spędziliśmy w miasteczku Curtea de Arges na południowym końcu Trasy Transfogaraskiej. Miasto pełniło rolę stolicy hospodarstwa wołoskiego w XIV wieku, a z czasów świetności zachowała się cerkiew Metropolitalna. Tutaj zostali pochowani pierwsi królowie Rumunii: Karol I i Ferdynand I.

Sybin należy do miast Siedmiogrodu, założone przez saskich kolonistów w XII wieku, było najważniejszym z siedmiu miast w Transylwanii i do tej pory zachwyca malowniczym starym miastem. Jego odrestaurowanie Sybin zawdzięcza burmistrzowi Klausowi Johannisowi, który z pochodzenia jest Sasem Siedmiogrodzkim (potomkiem kolonistów z XII wieku), a obecnie pełni funkcję prezydenta Rumunii.

Pozostałości murów miejskich
Główny deptak z licznymi budkami z lodami
Rynek miejski
Schronisko młodzieżowe dla współczesnych wędrownych kandydatów na mistrza rzemiosła. Była tam grupa Niemców ubrana w średniowieczne stroje i pracowali na rzecz miasta
Kościół luterański z najwyższą wieżą w mieście
Most Kłamców
Wieża-muzeum, z której też można podziwiać panoramę miasta
Widok z wieży
Urokliwe uliczki Sybina. Chętnie bym tam wróciła i pozwiedzała na spokojnie

Przejechaliśmy potem do kopalni soli w Turda, co okazało się najprzyjemniejszym miejscem w środku upalnego dnia. Temperatura w środku wynosiła kilkanaście stopni. Sól na tych terenach była wydobywana od czasów rzymskich w postaci solanek, a później w XIII wieku zapoczątkowano wydobywanie soli.

Kopalnia jest atrakcją turystyczną i wyposażono ją w nieco jarmarczne akcesoria, jak diabelski młyn, pływanie łódką w zasolonym jeziorku czy minigolf, ale największe i słuszne wrażenie robią korytarze i ściany wykute z jednej olbrzymiej bryły soli.

Ostatnim postojem w trakcie naszej wycieczki po Rumunii było Kluż-Napoka – największe miasto i historyczna stolica Transylwanii. Drugi człon nazwy pochodzi od starożytnej rzymskiej osady Napoca, która została odkryta w pobliżu miasta Kluż, założonego przez osadników saskich.

Spędziliśmy miły wieczór na schodkach nieopodal hotelu, mając przed sobą oświetloną panoramę miasta.

27 sierpnia, niedziela
Kluż-Napoka

Przed wyjazdem do Polski wybraliśmy się jeszcze na spacer po mieście, słuchając więcej o historii. Ponieważ było pod panowaniem kilku narodów, miasto posiada trzy główne place: węgierski, niemiecki i rumuński.

Plac niemiecki, nazywany Placem Muzeum
Plac Zjednoczenia – węgierski
Kościół św. Michała

Jadąc w stronę Polski pojawiło się nieuchronnie pytanie do przewodniczki: a czy będzie coś o Romach? Okazją do opowieści o historii i bytności Romów w Rumunii, a także w całej Europie, był przejazd przez Huedin – wymyślne w formie i wystroju, często niedokończone pałace cygańskie na obrzeżu miasta zadziwiają przejeżdżających. Wielopiętrowe budynki często nie są nawet zamieszkałe, albo tylko parter. Trudno właściwie powiedzieć, w jakim celu powstały.

Trzeba pamiętać, że Romowie to nie to samo, co Rumuni, choć nazwa może mylić: Romowie są mniejszością etniczną w kraju, przybyli do Europy z Azji, mają odrębną kulturę i język oraz prawo.

Przejeżdżając przez Węgry i Słowację, dotarliśmy do Krosna o 19. Tutaj się rozstałam z grupą, wracając do domu w ostatnich promieniach słońca. Opuchnięte od wędrówki i upału stopy będą mi przez kilka dni jeszcze przypominać o wyprawie do Rumunii.

Z wyjazdów zawsze przywożę jakieś lokalne przysmaki dla rodziny, żeby spróbowali coś charakterystycznego dla kraju. Z Rumunii najlepiej wspominam twarde sery oraz precle. Słodycze są zdecydowanie za słodkie 😛

Ta wycieczka zachęciła mnie do odwiedzenia Rumunii ponownie. Czeka Transalpina samochodem, północna część Karpat, Góry Zachodniorumuńskie, Siedmiogród i Bukareszt ze „słynnym” parlamentem.